"Wojna makowa" - Rebecca F. Kuang
Nigdy wcześniej nie szczególnie sięgałam po książki z gatunku fantastyki. I chociaż lubię filmy rozgrywające się w nierealnym świecie i oglądam ich dosyć sporo, tak co do powieści w formie papierowej zawsze miałam jakiś wewnętrzny opór. Sama nie wiem dlaczego. Odkąd zauważyłam, że ciężko jest wyłapać w książce jeden czysty gatunek, całość literacką zaczęłam postrzegać inaczej. Bardziej szerzej.
Do książki "Wojna makowa" zbierałam się już od jakiegoś czasu. Wiedziałam, że chcę przeczytać, pytanie pozostawało tylko, kiedy. Podczas wakacji trafiłam do Małej Japonii - Ogrodu Japońskiego Siruwia. Zauroczona klimatem Azji, właśnie w tym miejscu poczułam, że jestem gotowa poznać historię Rin.
Rebecca F. Kuang to amerykańska pisarka fantasy chińskiego pochodzenia. Ma zaledwie 25 lat. Ukończyła filologię chińską na Uniwersytecie Cambridge, a obecnie studiuje na Uniwersytecie Oksfordzkim. Laureatka Nagrody Astounding dla nowego pisarza w 2020r.
Książka jest pierwszym tomem trylogii zatatuowanym również "Wojna Makowa". Ukazała się dzięki wydawnictwu Fabryka Słów.
Data wydania: 12.02.2020r.
Liczba stron: ok. 640.
Gatunek: fantasy, science fiction
Nastoletnia Rin nie zna swojej tożsamości. Wie tylko, że jej rodzice zginęli podczas wojny, gdy była małą dziewczynką. Wychowywana przez przybraną rodzinę nie otrzymuje miłości, duchowego wsparcia czy szacunku. Po prostu jest, ale jej życie nie ma dla nikogo żadnego znaczenia. Kiedy dowiaduje się, że zostanie sprzedana staremu i majętnemu mężczyźnie, Rin postanawia walczyć o swój los. Szansę widzi w Akademii Sinegardzkiej - elitarnej szkole wojskowej. Dziewczyna postanawia zrobić wszystko co w jej mocy, aby tam się dostać a później przetrwać.
Ta książka to nie jest zwykłe czytadło. Autorka bardzo umiejętnie prowadzi nas przez poszczególne rozdziały, które zazębiają się ze sobą. Nieśpieszna narracja, cały czas miarowo nabiera tępa, żeby w końcówce mocno sponiewierać czytelnika. Ta historia, rozgrywa się w mojej głowie non stop. Ogromna siła determinacji, potęga nauki, pasja i wiara czy zniszczenie, wojna i śmierć. To wszystko tworzy po prostu nieodzowną całość.
Co jeszcze zwróciło moją uwagę?
Bohaterowie.
Dawno nie spotkałam tak wykreowanych postaci. Każda (podkreślam KAŻDA), nietuzinkowa, barwna i charyzmatyczna mająca do odegrania swoją konkretną rolę.
I coś, co lubię najbardziej...
Emocje.
Tak, doświadczyły mnie ogromnie. Powodowały wyższe ciśnienie, szybsze bicie serca, chłód i uderzenia gorąca. Wstręt, obrzydzenie, nienawiść, ale też radość i spokój.
Ta książka to jakiś obłęd. Na duże uznanie zasługuje fakt, że to debiutancka powieść młodej pisarki. Jeżeli ktoś zaczyna z takim przytupem, nie mam żadnych pytań i zastrzeżeń. Chapeaus bas! Chcę więcej książek spod pióra tej autorki!


Komentarze
Prześlij komentarz