"Szeptun" - Tomasz Betcher

O dobrych książkach ciężko pisze się recenzje. W przypadku "Szeptuna" Tomasza Betchera to stwierdzenie pasuje idealnie. Bo co można więcej napisać skoro tekst sam się broni? 


"(...) to była tylko część zmian, jakie Julia obserwowała w swoich dzieciach. Te bardziej istotne były niewidoczne z zewnątrz, lecz czujne oko matki wyłapywało je bezbłędnie". 


Dla mnie ta historia rozgrywała się na dwóch płaszczyznach. Jedna na zewnątrz, sprawiając że byłam tylko czytelnikiem. Druga niewidoczna dla ludzkich oczu wciągnęła mnie w sam środek powieści. Ale tak wiecie: na prawdę. Ja tam byłam! Na prawdę byłam. 

Razem z bohaterami chodziłam leśnymi ścieżkami, moczyłam nogi w strumyku, robiłam zakupy w wiejskim sklepiku i jechałam starym samochodem. Razem z nimi przeżywałam gehennę. Płakałam nad relacją matki i córki czy poniżaniem małego chłopca. I śmiałam się, gdy świat mieszczuchów zderzał się z wiejską rzeczywistością. 

Taka właśnie jest tak książka. Pełna sprzeczności. Naszpikowana ogromem cierpienia, samotności i lęków. Jednocześnie dająca nadzieję i spokój, tam gdzie człowiek najmniej się tego spodziewa. 

"Szeptun" to nie jest historia jakich wiele. Ta książka to coś znacznie więcej. Otwiera oczy na drugiego człowieka. Pokazuje, że warto wyzbyć się uprzedzeń i stereotypów, żeby zobaczyć prawdziwe oblicze i serce drugiej osoby. 

Miłym urozmaiceniem były liczne opowieści snute przez głównego bohatera. Nie tylko z przyjemnością czytało się je. Niosły również przesłanie i odgrywały znaczącą rolę. 


Spokojna wieś na końcu świata. Jedność z naturą. Spokój. Wierzenia i legendy lokalnej społeczności oraz cała gama emocji tworzą właśnie powieść Tomasza Betchera. 


Z całego serca polecam! 



Komentarze

Popularne posty